Angielski inżynier Edwin Budding w 1830 r. opatentował nieziemski wynalazek – kosiarkę do trawy. To nowoczesne urządzenie miało ułatwić pracę przy pielęgnacji ogrodów a stare kosy miały odejść w zapomnienie. Tymczasem Strachwitzowie – właściciele Pruszowic, posiadali coś znacznie cenniejszego i skuteczniejszego – gęsi.
Gęsi rewelacyjnie pielęgnowały tereny zielone a ich dzioby były dokładniejsze od najlepszej ko-siarki. W dodatku doskonale użyźniały glebę. Dziś ta archaiczna metoda wciąż jest stosowana chociażby w ogrodach pałacu Moritzburg pod Dreznem.
Kim byli Strachwitzowie?
Arystokratami, milionerami, me¬cenasami sztuki a przede wszystkim rolnikami. Na terenie Śląska posiadali ponad 26 tys. hek¬tarów pól oraz kilka siedzib rodowych. Niestety ta w Pruszowicach nie przetrwała. Kiedyś przepiękny, szachulcowy dwór położony nad malowniczymi stawami, dzisiaj pełna uroku ruina. Tylko ogromne samozaparcie współczesnych właścicieli i jeszcze większe nakłady finansowe mogłyby ocalić to miejsce od zapomnienia. Dwa lata temu w Starym Ratuszu we Wrocławiu odbyła się wystawa, której przedmiotem była architektura. Można było obejrzeć zdjęcia i grafiki szachul¬cowych rezydencji rozsianych po całej Polsce. Największą uwagę zwiedzających przykuła przepiękna makieta dworu w Pruszowicach. W tym okazałym domu zimą 1898 r. przyszedł na świat baron Mauritz Strachwitz. Tam też spędził dzieciństwo, biegał po łąkach, łowił ryby, psocił i bawił się jak jego rówieśnicy. Z biegiem lat odebrał solidne wojskowe wykształcenie a ścieżka jego kariery doprowadziła go do stopnia generała dywizji. Brał udział w bitwie o Francję, blokadzie Leningradu i tajnej oper¬acji „Kieszeń”, której celem było pod¬bicie półwyspu kurlandzkiego. Nigdy nie powrócił z ostatniej misji. Został pojmany przez sowietów kilka dni przed zakończeniem II wojny i zesłany w głąb Rosji. Jego nowym domem został obóz jeniecki pod Jekaterynbur¬giem na Uralu. Spędził tam w morder¬czych warunkach osiem powojennych lat. Umarł na dwa dni przed swoimi 54 urodzinami, nigdy nie powracając do Pruszowic, w których pozostawił troje dzieci. Dzisiaj na stronie internetowej rodu Strachwitz aż kipi od ciekawostek dotyczących członków tej rodziny. Możemy zapoznać się z prywatnymi listami z przełomu wieków, zobaczyć zdjęcia dam w kapeluszach, czy też obejrzeć stare pocztówki wysłane z Pruszowic. To prawda, że po II wojnie światowej ich majątek na zi¬emiach polskich został skonfiskowany a przedstawiciele rodu rozjechali się na cztery strony świata od Hamburga po Sydney. Jednak pomimo historyc¬znych zawirowań wciąż świetnie im się powodzi. Utrzymują ze sobą kontakt, spotykają się na zjazdach rodzinnych, odwiedzają Wrocław i Pruszowice. I za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżają towarzyszy im wrażenie, że właśnie wrócili do domu.
Katarzyna Lichtenstein